Idealne prostokąty: na pewno Wyoming i Kolorado, blisko ideału są także np. obie Dakoty, Utah albo Kansas. Spora część amerykańskich stanów wygląda tak, jakby została dosłownie narysowana od linijki. Tak też często patrzymy na kino z USA: jest proste, schematyczne, przewidywalne. I wtedy wchodzimy my, cali na AFF-owo, dziś pod rękę z ekipą Radia LUZ.
Zacieramy granice, pokazujemy tematy, których nie da się łatwo zaszufladkować; przy których tylko język kina jest w stanie oddać ich sedno. Zespół LUZ-u wyselekcjonował 10 tytułów z tegorocznego programu festiwalu idealnie ukazujących sprawy, relacje czy zjawiska wymykające się łatwemu szufladkowaniu.
To tekst z gatunku: długie, ale zdecydowanie warto. Przeczytajcie, zaopatrzcie się w bilety na seanse, a w międzyczasie słuchajcie audycji Radia LUZ.
15. American Film Festival rozpocznie się już za tydzień. Na tegoroczną edycję wydarzenia zapraszamy od 5 do 11 listopada do Wrocławskiego Kina Nowe Horyzonty, zaś do 17 listopada będzie można zaprosić AFF do swoich domów – za sprawą seansów online na platformie NH VOD. Trwa sprzedaż biletów i dostępów do pokazów online.
Zaczniemy z przytupem, bo od takiego oto cytatu Wittgensteina: granice mojego języka oznaczają granice mojego świata. Kino może być największym argumentem obalającym to stwierdzenie. Granice świata postaci definiowane są nie poprzez opis, ale sposób pokazania filmowej rzeczywistości. Doświadczenia graniczne sprawiają, że bohaterowie wyselekcjonowanych przez nas filmów czują ograniczoność języka, znaczeń i sensów zawartych w słowach. Język filmu w swojej złożoności i różnorodności sprawia, że nie wszystko musi ujawniać się w warstwie dialogowej, a granice słowne nie są granicą obowiązującego świata. Zatem ostateczność sytuacji odczuwana przez postaci może być dla reżyserów pretekstem do konstruowania własnego pojęcia graniczności, z uwzględnieniem jej geograficznych, emocjonalnych, psychologicznych, czy nawet gatunkowych konotacji.
Kino przyzwyczaiło nas do rozpatrywania Romea i Julii w kategorii tragedii kochanków, tragedii indywidualnej, której wpływ na rodzinę portretowany jest w ostatniej scenie przed napisami, prędko, bez polotu, byle uwiecznić moment współodczuwania wrogich sobie rodów. A co, jeśli historię kochanków z Werony w sposób całościowy zinterpretujemy jako tragedię rodziny, jeśli na pierwszy plan wyciągniemy bohatera zbiorowego i jego emocje? Wtedy otrzymamy film Światełko w tunelu w reżyserii Kelly O’Sullivan i Alexa Thompsona, który jest powoli wyjawiającym się obrazem terapeutycznej mocy sztuki w konfrontacji z najtrudniejszym uczuciem, czyli stratą. Dan Mueller, pracownik budowlany o wybuchowej naturze, zostaje zauważony przez aktorkę amatorskiego teatru, która nakłania go do przekucia negatywnych emocji w materię spektaklu Romeo i Julia. Z biegiem czasu do pracy nad przedstawieniem włącza się żona i córka Dana, wtedy też dowiadujemy się o bardzo osobistym wydźwięku dramatu Szekspira, który przez pryzmat własnych doświadczeń dekoduje cała rodzina. Światełko w tunelu to produkcja, która udowadnia, że sztuka pozwala przekraczać granicę trudnych emocji blokowanych przez podświadomość, jest mediatorem między sferą doświadczania rzeczywistości a sferą jej odczuwania.
Marlena Kwiatkowska
Ci, którzy twierdzą, że sztuka nie może niczego zmienić, nigdy nie widzieli filmu, który w pojedynkę doprowadził do bankructwa wytwórnię United Artists. Zanim pojawiły się Joker: Folie a Deux i Megalopolis, to właśnie Wrota niebios uchodziły za przykład spektakularnej klapy finansowej. Do tego stopnia, że pobłażliwość studia na reżyserską frywolność w poszukiwaniu arcydzieła, domena amerykańskiej nowej fali lat 70., zakończyła się w tym miejscu. Jednak najciekawsza granica przekraczana przez opus magnum Michaela Cimino to granica percepcji: western znienawidzony przez widzów i krytyków zaraz po swojej premierze, doczekał się rehabilitacji i uznania po 30 latach. Niektóre produkcje po prostu nie potrafią się wstrzelić w swoje czasy i dopiero następne pokolenia mogą docenić rozmach, rozrzutność, naturalizm, przekombinowane choreografie, czy też trzyipółgodzinny czas trwania.
Józef Poznar
Teledysk, a może jednak film? Dokument czy fabularyzowana rekonstrukcja? Rymy z celi dumnie stoją na granicy gatunków, prezentując sytuacje z rzeczywistości więziennej i świata poza nią. Historia Jamesa „JJ'88” Jacobsa, który w wieku 15 lat zamordował człowieka, a trzy dni później stracił brata, ukazuje nam drogę odkupienia, którą główny bohater odbywa w więzieniu. Przebaczenie sobie i przebaczenie innych odnajduje w muzyce, która staje się indywidualnym zapisem emocji: bólu po stracie bliskiego, żalu po odebraniu niewinnego życia. Film Contessy Gayles jest niczym spowiedź w rytmie hip-hopu i r’n’b – osobisty, poruszający i przede wszystkim szczery. Doceniony przez publiczność na festiwalu SXSW, przybywa na AFF zadać publiczności to samo pytanie – czy przebaczenie może mieć swoje granice?
Barbara Winkel
Podobno każdy debiut pełnometrażowy ma w sobie coś z autobiografii twórcy. Wydaje się, że nie inaczej jest w tym przypadku: India Donaldson opisuje świat 17-letniej Sam, a jej mozaikowy portret tworzy z trafnych spostrzeżeń i doskonałych niuansów. Górska wyprawa, którą główna bohaterka odbywa wraz z ojcem i jego kolegą, poprzez ujęcia natury, sceny komediowe zestawione ze zbliżeniami, daje nam pełen ogląd nastoletniego zagubienia potęgowanego międzypokoleniową konfrontacją, uderzającą granicznością między nastoletniością a dorosłością. Nic więc dziwnego, że pomimo błogiej aury przez cały film odczuwamy niepokój, kryjący się gdzieś poza nieprzyzwoitymi żartami i anegdotami dorosłych. Film obowiązkowy dla fanów kina prosto z festiwalu Sundance.
Mateusz Nowak
Tułaczka w drodze do raju, a to wszystko w ramach westernu, na którego wyobrażenie składają się typowe białe wozy, konie, pustynia, wszechobecny pył osiadający na powiekach. Ale film Kelly Reichardt jest swoistym preludium do westernu, czyli opowieści o kowbojach z Dzikiego Zachodu. Towarzyszymy trzem rodzinom, które przemierzając szlak oregoński, chcą przekroczyć granicę nieosiedlonego jeszcze Zachodniego Wybrzeża. Dni wędrówki się ciągną, zapasy wody kończą, a gór dalej nie widać. Za nimi miał być już raj. „Ziemia obiecana” jest motorem napędzającym każdą podejmowaną decyzję, czy jednak marzenia nie zostaną brutalnie stłamszone przez rzeczywistość? Czy rodzinom dane będzie lepsze jutro i czy w jego poszukiwaniu pomogą im rdzenni Amerykanie? Dajcie się zaprosić do świata wykreowanego przez Reichardt, w którym mikrohistorie spotkają się z ogólnoludzką potrzebą i ciekawością tego, co kryje się za horyzontem.
Alicja Glebow
Zaginiona to wstrząsająca i emocjonalna podróż, która eksploruje tragizm i złożoność zaginięć rdzennych amerykańskich kobiet. Opowieść o Mary Ellen Johnson-Davis, członkini plemienia Tulalip, jest tylko wstępem do relacji dziesiątek rdzennych obywatelek, które wciąż znikają bez śladu, do historii o generacyjnej traumie starszych pokoleń, które próbowano pozbawić przynależności kulturowej. Rodowici mieszkańcy Ameryki znajdują się na granicy społeczeństwa, są obywatelami Stanów Zjednoczonych jednak plemienna policja pozostaje bezsilna wobec przestępstw popełnionych przez ludzi z zewnątrz. Z tej prawnej słabości zdają sobie sprawę przestępcy, a agenci FBI zdają się bagatelizować problem. Zaginiona jest nie tylko ważnym dokumentem, ale także refleksją nad tym, że spychanie na drugi plan potrzeb rdzennej ludności trwa od czasów kolonizacji, poprzez setki zerwanych paktów i traktatów, aż do dziś. Film Sabriny Van Tassel to odzyskiwanie indywidualnych głosów w chórze nieusłyszanych głosów.
Szymon Dumański
Wszyscy umieramy, wszyscy mężowie i żony, w każdej minucie nie uczymy siebie nawzajem – mówi w swojej ostatniej roli Marilyn Monroe. Te słowa napisał dla niej jej ówczesny mąż, dramaturg Arthur Miller. Ból, który płynie ze Skłóconych z życiem zaciera granicę między fikcją a rzeczywistością. Kłótnie na planie zakończyły ich małżeństwo, a uzależnienia i pogarszający się stan zdrowia Monroe doprowadziły do jej przedwczesnej śmierci niewiele później. Tutaj także po raz ostatni przychodzi nam oglądać na ekranie Clarke’a Gable’a, klasycznego amanta złotej ery kina; na tym etapie już podtatusiałego, ale dalej amanta. Ten łabędzi śpiew ikon amerykańskiego kina w jakiejś mierze jest pożegnaniem z klasycznym Hollywood. Wydaje się to jak najbardziej na miejscu, że dokonuje tego reżyser John Huston, mistrz klasycznego westernu, na dobre odzierający z romantyzmu sznyt współczesnego już kowboja.
Józef Poznar
Przeprowadzka, opuszczenie przestrzeni, którą nazywamy domem zawsze jest doświadczeniem granicznym. W takiej sytuacji stawia swoją bohaterkę Sarah Friedland, która kreśli intymny i empatyczny portret Ruth (Kathleen Chalfant) w kontekście pierwszych dni spędzonych w ośrodku opieki dla osób starszych. Reżyserka balansuje na granicy samoświadomości kobiety, ukazując momenty, w których pamięć powoli zanika, prowadząc do utraty własnej tożsamości. Siłą filmu staje się więc obserwacja Ruth, której procesualność nie prowadzi do łatwych odpowiedzi. Zostajemy zatem sami z pytaniem: „co pozwoli nam zachować do końca życia strzępki wspomnień o bliskich? Obrazy, zapachy, a może właśnie znajomy dotyk?”
Mateusz Nowak
I’m a stranger here myself – motto wyłaniające się z biografii i niemal wszystkich filmów Nicholasa Raya posłużyło mu do zbudowania postaci Johnny’ego Guitara – przeszłego rewolwerowca, teraźniejszego gitarzysty. Znajdziemy tutaj elementy tożsame z westernem jako gatunkiem: przemoc i walkę z nią. Vienna, której salon pada ofiarą grupy przestępczej, prosi o pomoc Johnny’ego, który targany dawnym uczuciem do właścicielki, rusza z odsieczą. Amerykański reżyser przekracza jednak granicę maskulinistycznego westernu lat 50. i skupia niemalże całe światło reflektorów na bohaterce odgrywanej przez olśniewającą Joan Crawford, której emocje nie gubią się w kakofonii wystrzeliwanych pocisków. Przeniesienie ciężaru na postaci kobiece to także wielka zasługa aktorki, która kupując prawa do powieści o tym samym tytule i dążąc do jej adaptacji, przyczynia się do naginania klasycznych ram westernu. Nie bez przyczyny wybierając się na Johnny’ego Guitara, wybieracie się na film z sekcji Kowbojki.
Anna Rakoczy
Biografia Dorothy Arzner to studium wykraczania poza granice zdominowanego przez mężczyzn świata klasycznego Hollywood, a także dynamicznych zmian i pięcia się ku górze w amerykańskiej machinie filmowej. Montażystka, stenotypistka scenariuszy, a w końcu reżyserka związana z największymi studiami filmowymi jak Paramout i RKO, pierwsza kobieta w Amerykańskiej Gildii Reżyserów. Arzner swoją filmografią, na którą składa się 16 pełnometrażowych produkcji, bezprecedensowo wyznacza nową ścieżkę kina lat 50.: kina kobiet – pełnoprawnych bohaterek, które nie sprowadzają się jedynie do obiektu spojrzenia mężczyzn. To zerwanie z przyjemnością wzorkową i budowanie silnych postaci kobiecych uwidacznia się w najsłynniejszym filmie Amerykanki, Tańcz, dziewczyno tańcz. Linią narracyjną jest konflikt i rywalizacja zawodowa tancerek Judy i Bubbles, które występują na jednej scenie na Broadwayu. Dwie silne kobiece protagonistki ukazane w pogoni za sukcesem dominują fabułę, która owszem poprzecinana jest romantycznymi perypetiami, ale relacje bohaterek z mężczyznami są celowo marginalizowane i traktowane z przymrużeniem oka. Dajcie się ponieść feministycznemu nurtowi w retrospektywie Dorothy Arzner.
Marlena Kwiatkowska